Pekin na spokojnie

23.11.2012

Trochę dłuższa przerwa, bo nie chciało nam się pisać, a nie działo się tak wiele. Za to teraz będzie więcej obrazków.

Odkupiliśmy aparat, dokładnie taki sam, jaki nam ukradli w Ułan Bator. W tym celu poszliśmy na Electronic Market i wytargowaliśmy naprawdę dobrą cenę za nowiuśki aparat świeżo wyjęty przy nas z pudełka. Żeby zejść z kosztami jak najniżej, zostawiliśmy resztę zawartości tego pudełka w sklepie i nie dostaliśmy paragonu – wyszło około połowy tego, co w Polsce.

A w tym samym centrum handlowym trafiliśmy do – co za niespodzianka – Carrefoura! Było to jedyne miejsce, gdzie trafiliśmy na cokolwiek związanego z Bożym Narodzeniem. A u Was pewnie już wszędzie świąteczne dekoracje?

Tak sobie łazimy po Pekinie i oglądamy różne rzeczy, z których najciekawsze chyba było muzeum narodowe tuż przy placu Tiananmen. Chociaż trzeba przyznać, że dosyć jednostajne w niektórych miejscach – np. kiedy Chińczyki wykopią pięć prawie takich samych waz, to wystawiają wszystkie pięć, każdą podpisując „Waza wykopana w miejscu iks, XIII wiek przed Chrystusem, dynastia taka a taka”.

Ale naprawdę dziwne było, jak zróżnicowana była tematyka poszczególnych galerii. Były starożytne Chiny, różne monety, zdobycze władzy ludowej, plany przebudowy budynku muzeum, Afryka, współczesne malarstwo, prezenty ofiarowane przez głowy różnych państw…

W tej ostatniej kategorii znaleźliśmy też polski akcent. Kwaśniewski nie wysilił się zbytnio, pewnie w ostatniej chwili zabrał wazon z przedpokoju…

A na mieście wśród restauracyjek rozwalił nas taki oto napis:

Trafiliśmy jeszcze w kilka miejsc, np. do małej galerii sztuki i znowu na stoiska z obleśnym jedzonkiem.

Tak, zjadłem węża, ale był strasznie ościsty. Stanowczo wolimy bardziej tradycyjne żarcie.

A na koniec zagadka: co to jest?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *