Transsyberja

26.10.2012

W Moskwie długo nie zabawiliśmy. Zaraz po przylocie na lotnisko Шереметево zarezerwowaliśmy sobie miejsce w hostelu blisko centrum, bo nikt z Hospitality Club nie odpowiedział pozytywnie do tego czasu. Za to atmosfera była całkiem ciekawa, jak to już Marta wspominała.

Rano, jak już zwlekliśmy się z łóżek, wypadało trochę pozwiedzać. Starczyło nam czasu na Plac Czerwony, Cerkiew Błogosławionego Wasyla, Arbat i kilka stacji metra.

Cerkiew i pewny siebie Jacek

Kreml

No i na pociąg na stacji Kazanska. Jak radzili na forach internetowych, chcieliśmy elektroniczny bilet kupiony przez stronę rosyjskich kolei wymienić na bilet papierowy, ale pani w kasie odesłała nas od razu na peron. Szukaliśmy jeszcze automatów, żeby samemu ten bilet wymienić, ale ktoś nam powiedział, że wydruk potwierdzenia z numerem wystarczy do zajęcia miejsc. Innego zdania była pani prowadnica (konduktorka opiekująca się danym wagonem), która nie bardzo wiedziała, co z nami zrobić, ale odradzała pójście z powrotem do kas ze względu na brak czasu (chyba). Niestety nasz poziom rozumienia rosyjskiego pozwalał na wychwycenie co trzeciego słowa, więc byliśmy coraz bardziej skonfundowani. Wreszcie pozwoliła nam wsiąść, ale kazała dokupić pościel do spania, potem ją zabrała twierdząc, że bez ważnego biletu dostać jej nie możemy, i że po przyjeździe na najbliższą stację (3 godziny) pomoże nam wymienić bilet i wtedy da pościel, a jeszcze później dała pościel ponownie, tłumacząc coś, czego już w ogóle nie zakumaliśmy…

Dostajemy bilety

W każdym razie jedziemy i jest dobrze. Szukamy jeszcze chociaż jednej osoby w wagonie, która znałaby angielski w stopniu komunikatywnym.

Aha, dzisiaj spadł pierwszy śnieg. Hurra!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *