Trochę fizyki, trochę historii.

10.12.2012

Dzisiaj postanowiliśmy zobaczyć dwa muzea. Pierwsze, noszące dumnie nazwę „Museum of science” sprawiło nam dużo przyjemności. Porównujemy je do parku nauki w Warszawie, bo zasada istnienia tego przybytku jest taka sama. Mają tam kilkadziesiąt stanowisk laboratoryjnych, w których dosłownie można się pobawić używając praw fizyki, wiadomości o społeczeństwie, budowy człowieka, technologii, itp., itd. Właściwie ten z Warszawy jest nowszy, trochę ciekawszy i o wiele, wieeeele droższy. Najbardziej spodobał nam się ogromny kalejdoskop. Z każdej strony może stanąć jeden jegomość i dzięki tubie zbudowanej z trzech luster ogląda drugiego jegomościa ze zwielokrotnionym odbiciem. Kilkanaście minut i takie rezultaty:

Oczywiście były też inne atrakcje. Jacek pojeździł różnymi pojazdami, ja zawisłam w powietrzu

Po południu poszliśmy do muzeum historycznego. Trochę nudnawo, muszę przyznać, jednak z dwóch godzin zwiedzania najefektywniejszą we wnioski i poznanie kraju wydawała się część ukazująca miasto pod „okupacją” brytyjską.

Hong Kong po upadku ostatniej dynastii cesarskiej był kwestią sporną między Chinami a Brytyjczykami. W końcu wyspa Hongkong, przeciwległy półwysep Kowloon i ponad 250 przyległych wysepek w następstwie dwóch wojen opiumowych zostały oficjalnie wypożyczone na 99 lat koronie brytyjskiej. Wojny opiumowe to bardzo ważny rozdział w historii wschodniej. Chińczycy nałożyli ogromne cło na import i eksport produktów w tym największym porcie łączącym wschód z zachodem. Brytyjczycy się wściekli i zaczęli szmuglować tutaj opium, od którego większość Chińczyków się uzależniła, schodząc na psy. Społeczeństwo lokalne upadało, a za sprawą domowej dystrybucji problem opiumowy pojawił się w całych Chinach. Rząd oczywiście zwalczał nielegalnych handlarzy, ale ci, wspomagani przez Anglików mieli się całkiem dobrze. Problem rósł, był rzeczywistym powodem kilku skomplikowanych, wewnętrznych i zewnętrznych wojen, w wyniku których Anglicy odnieśli jakiegoś rodzaju zwycięstwo.

Hongkongczycy przez wszystkie te lata rozpaczali, że zostali odcięci od swojej kultury, swojego chińskiego dziedzictwa. Jednocześnie jako kolonia brytyjska mięli stały dostęp do wszystkich dóbr zachodnich. Tutaj prawie wszyscy mówią po angielsku, ale zachowali swój lokalny język kantoński, chociaż w całych Chinach Mao w pewnym momencie rządów wprowadził uproszczony język mandaryński (czy tylko mi kojarzy się to z nowomową z książki „1984”?). Słuchali rocka, jeździli zachodnimi samochodami, pili coca colę. Połowa świątyń w mieście to kościoły katolickie. Dzięki swojej pozycji handlowej Hongkong stał się prawie rajem na ziemi, o którym normalny zjadacz chleba nie wiedział: nie wiedzieli o tym Chińczycy, bo to już przecież niekomunistyczna zagranica, czyli zgniły zachód. Nie wiedzieli ludzie z zachodu, bo to za daleko od wszystkiego i nikt nie zaprzątał sobie tym głowy. Nie wiedzieli sami mieszkańcy miasta, przez brak porównania, bo najbliżsi sąsiedzi odwrócili się plecami, klepiąc swoją biedę, a na zachód daleko. Miasto cudowne, ulice przeplatane twarzami o rysach azjatyckich, białych, hinduskich, murzyńskich, jednym słowem: wielokulturowość, a do tego to w 90% mieszkańcy miasta, nie tylko turyści. Ceny co prawda wyższe, ale porównywalne z cenami warszawskimi. A niech ktoś porówna wielkość obu miast! Inna klasa! A najlepsze na koniec… brak podatku VAT. Tak po prostu. Elektroniczne zabawki tańsze niż gdziekolwiek. Kupiliśmy mi (jupiii) Samsunga Galaxy S III mini (a co, mam, to się chwalę) za ok. 1000 zł, dysk 1 TB, słodkiego pendrive’a. Do końca pobytu żywimy się za to w McDonald’s (nie ma co, najtaniej, bo zestaw za 8 zł), trochę mi już bokiem wychodzi, ale za to jaki mam śliczny telefon :D.

PS: Z tego miejsca pragnę złożyć w imieniu swoim oraz pana Jacka S. wielkie życzenia z okazji jubileuszu wiekowego, oraz dnia imienia Panu Starszemu-niż-rok-temu-o-tej-jamej-porze Aleksandrowi Kk. Pozdrowienia gorące jako ta temperatura w Bangkoku (28 stopni Celsjusza o 23:13).

  1. Jakie piękne mozaiki! A telefonik – cudo! (Pilnuj go!)
    Starszy o rok pan Aleksander, z tego miejsca składa podziękowanie za życzenia. Bawcie się dobrze!

  2. Znając Ciebie to ten telefon zgubisz/zostawisz /ukradną Ci go w najblizszym pociagu ;-P Dołaczamy się całą rodziną do życzeń dla Pana Aleksandra! :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *