Z Ułan Ude przez Suche Bator do Ułan Bator

30 X 2012

Po spokojnej, aczkolwiek bardzo krótkiej nocy obudziliśmy się niewyspani, gotowi do operacji „wyjście z pociągu”. Jeszcze tylko Prowadnica dzięki cudownemu urokowi Jacka pozwoliła mi umyć włosy  u siebie w zlewie (a nawet zamknęła drzwi i sama je umyła! – Niekomfortowa sytuacja, a jednocześnie przyjemna, Prowadnica była bardzo delikatna :D), pamiątkowe zdjęcia, przybicie kilku „dżusów” (czyli piątek) z chłopakami od fałszywki i już o 13.00 byliśmy sami na trzaskającym mrozie pośrodku nieznanego nam miasta z zamiarem udanie się do Nauszek, ostatniej miejscowości po rosyjskiej stronie na trasie kolejowej. Niefortunnie: autobus dopiero o 3 po południu, jedzie 4 godziny. Niedobrze. Granicę zamykają o 18.00 (!), więc dzisiaj nie zdążymy. Pociąg dopiero jutro. Pociąg bezpośrednio do Ulan Bator owszem, ale wieczorem i za 3500 rubli za osobę (ok. 370 zł). Nie było nic innego jak po prostu wziąć „taksówkę”. Koleś gnał przez resztę Rosji za jakieś 3700 rubli, ale mieliśmy dzięki temu szansę wyjechać z Rosji dzisiaj, jak wiza każe.

Kierowca podwiózł nas do samej granicy, a tam niespodzianka. Można ją przekraczać jedynie samochodem, co dało pracę kilkunastu ludziom po obydwu jej stronach oferujących przewóz tylko przez te 300 metrów. Daliśmy kolejne 10 dolarów, jako że rubli już nam nie starczyło i wsiedliśmy do zatłoczonego busa. Gotowi i zwarci czekaliśmy jeszcze godzinę. Niestety nie potrafię stwierdzić dlaczego, bo nikt nie potrafił się z nami porozumieć: ani po angielsku ani po rosyjsku (nie mówiąc już o polskim). Po godzinie ruszyliśmy.

Pierwszy przystanek, czekamy 5 min, oficer machnął ręką: „Jedźcie”. I po tośmy się gimnastykowali, kombinowali, wydawali kupę kasy, ominęliśmy wiele atrakcji po drodze aby zdążyć na czas, a rosyjski oficer tylko nam machnął ręką? Miałam ochotę wrócić i wysmarować mu twarz tą wizą… Tymczasem po 20 metrach bus znów się zatrzymuje. Musimy ze wszystkimi bagażami pójść do osobnego budynku, pokazać co mamy w plecakach, pokazać paszporty. Gdy zakończyliśmy te czynności, znowu czekaliśmy, aż pozwolą nam wrócić do busa. Gdy wróciliśmy, musieliśmy pokazać paszporty Rosjance w mundurze, aby wejść do busa (?dlaczego teraz?), nie ujechaliśmy znowu kilkudziesięciu metrów, znowu wychodzimy. Tym razem dali nam deklaracje do wypisania. Szczęśliwie w wersji mongolskiej i angielskiej. Plus w międzyczasie podchodzili żołnierze i robili wywiady: A po co? A skąd? A dokąd? A wy małżeństwo? Potem przeskanowali jeszcze nasze bagaże, kolejne sprawdzenie paszportu i  kazali wypełnić jeszcze jedną deklarację. Po powrocie do busa znowu się zatrzymaliśmy, otworzył Mongoł w mundurze i wyrywkowo jeszcze raz sprawdził nasze paszporty. Na końcu, przy wyjeździe ze strefy granicznej kierowca wypełniał jakieś dokumenty w ostatnim już okienku i w końcu wyszliśmy już po stronie mongolskiej. Tutaj znów daliśmy zarobić taksówkarzowi, który za ok. 8000 t (czyli 8 zł za dwie osoby) zawiózł nas japońskim autem z kierownicą po prawej stronie 25 kilometrów do najbliższej miejscowości Suche Bator. Była godzina 17.30. Teraz siedzimy na dworcu czekając na pociąg do Ulan Bator, który ma być o 21.05 za ok. 26 zł za osobę (350 km.). Będziemy w Ulan Bator o 6.30.

ps: Ciężko było się dogadać z ludźmi w Suche Bator. Szczęśliwie mamy ze sobą rozmówki polsko-mongolskie. Z niego dowiedzieliśmy się jak kupić bilet, jak powiedzieć tak lub nie, itp., ale najbardziej przydatnym zwrotem wydaje się powiedzenie „Nad neg nomchon mori ogoocz”, co znaczy „Dajcie mi spokojnego konia”. Teraz już przetrwamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *