Nareszcie, po niekończącym się oczekiwaniu na wizy, zebraliśmy manatki i w drogę.
– A nie mieliście jechać jakoś wcześniej? – zapyta ktoś. A owszem, mieliśmy. Pozwólcie, że wytłumaczę. Czytaj dalej
Nareszcie, po niekończącym się oczekiwaniu na wizy, zebraliśmy manatki i w drogę.
– A nie mieliście jechać jakoś wcześniej? – zapyta ktoś. A owszem, mieliśmy. Pozwólcie, że wytłumaczę. Czytaj dalej
Mega głodni tlafiliśmy w końcu na lotnisko. Szczęśliwie okazało się, że /trete te te/ nie będziemy lecieć tanimi ukraińskimi liniami przez Kijów, a od razu Lotem do Moskwy. Świetnie! Tylko 2 godziny do lotu, a w środku: kanapeczki, batoniki, cola, piwo, soczki, kawa, herbata jedz i pij człowieku do woli! Na lotnisku zapoznaliśmy się nawet z uprzejmym człowiekiem, który podwiózł nas do hostelu. Szczęście nam sprzyja, odpukać w niemalowane (razem się to pisze czy osobno??). Hostel niesamowity: ludzie ze wszystkich stron, wszystkich narodowości. Francuz, który na rowerze dojechał do Kijowa (przejeżdżał też przez Nysę :D). Egipcjanin uciekający od muzułmanów, którzy chcieli go zadźgać, bo jest chrześcijaninem.Niemcy nie wiem co tu robiący. Jutro idziemy na plac czerwony, chociaż wszyscy nam to odradzają nie wiedzieć czemu. Czytaj dalej
26.10.2012
W Moskwie długo nie zabawiliśmy. Zaraz po przylocie na lotnisko Шереметево zarezerwowaliśmy sobie miejsce w hostelu blisko centrum, bo nikt z Hospitality Club nie odpowiedział pozytywnie do tego czasu. Za to atmosfera była całkiem ciekawa, jak to już Marta wspominała. Czytaj dalej
28 października 20012
Jest ciemno. Trzecia noc podróży okazuje się bezsenna. Komputer mówi, że jest 21:46, ale co on tam wie. Po przejechaniu pierwszej doby zrozumieliśmy, że tutaj czas nie ma znaczenia. Dzień ciągle się skracał. Czas lokalny teoretycznie wyznaczamy moim telefonem z włączoną opcją automatycznego rozpoznawania strefy czasowej, a czas moskiewski na telefonie Jacka. Dlaczego? Czytaj dalej
29.10.2012
Ależ się porobiło!
Wymiana dolarów na ruble z „fajnymi chłopakami” przeszła nazbyt gładko. Najpierw dali do zrozumienia, że dadzą nam banknot 5000-rublowy za 100 dolców, ale dobrotliwie ich naprowadziliśmy na właściwszy kurs i daliśmy 160, żeby potem nie przychodzili z pretensjami, że to tak po pijaku i że chcą więcej. Ależ się cieszyli! Czytaj dalej
30 X 2012
Po spokojnej, aczkolwiek bardzo krótkiej nocy obudziliśmy się niewyspani, gotowi do operacji „wyjście z pociągu”. Jeszcze tylko Prowadnica dzięki cudownemu urokowi Jacka pozwoliła mi umyć włosy u siebie w zlewie (a nawet zamknęła drzwi i sama je umyła! – Niekomfortowa sytuacja, a jednocześnie przyjemna, Prowadnica była bardzo delikatna :D), pamiątkowe zdjęcia, przybicie kilku „dżusów” (czyli piątek) z chłopakami od fałszywki i już o 13.00 byliśmy sami na trzaskającym mrozie pośrodku nieznanego nam miasta z zamiarem udanie się do Nauszek, ostatniej miejscowości po rosyjskiej stronie na trasie kolejowej. Niefortunnie: autobus dopiero o 3 po południu, jedzie 4 godziny. Niedobrze. Granicę zamykają o 18.00 (!), więc dzisiaj nie zdążymy. Pociąg dopiero jutro. Pociąg bezpośrednio do Ulan Bator owszem, ale wieczorem i za 3500 rubli za osobę (ok. 370 zł). Nie było nic innego jak po prostu wziąć „taksówkę”. Koleś gnał przez resztę Rosji za jakieś 3700 rubli, ale mieliśmy dzięki temu szansę wyjechać z Rosji dzisiaj, jak wiza każe. Czytaj dalej