Datong – najdroższy dzień

26.11.2012

W niedzielę, jak to w niedzielę, wypadało zacząć od kościółka. Pociąg odjeżdżał o 10:50, na szczęście była msza o 8:30, na nieszczęście po Chińsku i z jakimiś dodatkowymi uroczystościami. Za to kościół był pełen i świetnie zorganizowany – obsługiwany przez wolontariuszy, z telebimami (teksty pieśni i kamera na ołtarz dla tylnych rzędów), pokazywali nawet nuty! Czytaj dalej

Zapora na Jangcy

1.12.2012

W Yichang zatrzymaliśmy się z jednego tylko powodu – wielkiej zapory, która znajduje się bardzo blisko tego miasta. Samo Yichang ma tylko pół miliona mieszkańców, jak na standardy chińskie to ledwie mała mieścina. No ale nie na tyle mała, żeby nie można się było w niej zgubić. Czytaj dalej

Wyspa szczęścia

10.12.2012

Niedziela, kościółek. Odwrotnie niż w Chinach, gdzie czasem był, a czasem nie było w ogóle, w Hongkongu jest duży wybór, bo jest około 45 katolickich parafii, plus kilka (-naście?) rozrzuconych po wysepkach. Wybraliśmy kościół „różańcowy”, całkiem ładny, blisko i przede wszystkim z mszą o przyzwoitej porze (czyli skoro świt, o 12:30). Niezbyt duży, mieścił pewnie z 200 osób, ale za to był pełny. Czytaj dalej

Z HK do BK

12.12.2012

Ostatniego dnia w Hongkongu zrobiliśmy sobie tylko spacerek po parkach i przyległościach. Przez przypadek trafiliśmy do ogrodów: botanicznego i zoologicznego, które są tu dostępne za darmo. Rewelacyjne – można sobie w środku miasta znaleźć ławeczkę pod ładnym drzewkiem (np. bananowcem) i poczytać albo poprzedrzeźniać małpy. Sporo jest też ptaków. Czytaj dalej

Tuk tukiem po Buddach

14.12.2012

Pomijając już to, że w Bangkoku upał straszliwie rozleniwia i skłania raczej do szukania cienia niż wałęsania się po mieście, są tu naprawdę spore odległości – co na mapie wydaje się być niedaleko, zabiera sporo czasu i energii. Dlatego tak bardzo popularne są tu różne rodzaje taksówek. Są te zwykłe, chwalące się, że mają taksometr (chociaż o jego włączenie trzeba się upomnieć, inaczej zedrą z turysty co najmniej 3 razy drożej). Potem są mototaksówki, czyli pan na motorku biorący jednego pasażera – oni najmniej stoją w korkach. No i są „tuk tuki” – czyli zmotoryzowane riksze. Na taki właśnie sposób poruszania się po mieście dzisiaj się zdecydowaliśmy. Czytaj dalej

Nowa miejcówka i przygotowania do Świąt

24.12.2012

Dzisiaj już Wigilia! Jak te dwa miesiące podróży szybko zleciały…

No ale po kolei. Nie działo się od ostatniego wpisu aż tak wiele, ale co nieco się jednak zdarzyło. Przede wszystkim: mamy mieszkanko w Bangkoku. Wypożyczone na miesiąc i jest w nim wszystko, czego nam trzeba, czyli klima, lodówka, prysznic (nawet z ciepłą wodą – co nie jest takie oczywiste, bo Tajowie uważają, że skoro woda w kranie zawsze ma około 20 stopni, to wystarczy), szafa na ubrania (można było się wreszcie rozpakować), a nawet luksus w postaci telewizora (odbiera nawet CNN). I oczywiście kochany Internet. Niestety nie ma kuchni, ale poradziliśmy sobie kupując za niecałe 100 zł grzałkę indukcyjną razem z garnkiem. Czytaj dalej

Porządne zwiedzanie Bangkoku

27.12.2012

Święta, święta i po świętach. I jak na Polaków przystało, poza jedzeniem, oglądaniem filmów  i wysypianiem się, niewiele się robiło. Za to od razu po świętach szarpnęliśmy się na przewodniczkę po atrakcjach Bangkoku na cały dzień. Dotychczas oglądaliśmy część atrakcji tylko z zewnątrz i nieco pobieżnie, więc zaliczyliśmy tzw. „must see”. Czytaj dalej

Filharmonia

12.01.2013

Niby dzień jak co dzień, a jednak coś innego – na 16:00 pojechaliśmy do filharmonii. Bilety mieliśmy zarezerwowane już dawno, a występował z tajską orkiestrą znany polski dyrygent, twórca Filharmoni Sudeckiej i utalentowany waltornista – Dariusz Mikulski. Czytaj dalej