6.11.2012
Dzisiaj musieliśmy niestety zacząć od wstania z łóżek. Przed zaśnięciem nagrzaliśmy sobie do około +25 stopni, a kiedy się obudziliśmy, w jurcie było około -5. Nawet mimo tego, że oprócz piżamy miałem na sobie kalesony, polar, dwie pary skarpet i czapkę na głowie, nie obyło się bez naciągania dodatkowej kołdry na śpiwór. No dobrze, Marta też oddawała nieco ciepła.
Mieliśmy wyjechać około 9 rano, ale że nasza przewodniczka była tu najmłodszą miejscową kobietą, to na nią spadły zaszczytne obowiązki, jak szykowanie jedzenia nam, gospodarzom, kierowcy i sobie, i wyczyszczenie jurty przed odjazdem. Wyjechaliśmy godzinę później i podążyliśmy w stronę gór, a konkretnie… ale to zaraz. Czytaj dalej